Mexico City: pierwsze wrażenia



Podróż

Podróż z psem z Warszawy do Meksyku okazała się skomplikowana logistycznie z powodu co*idu, gdyż w większości europejskich portów lotniczych wprowadzono embargo na tranzyt zwierząt. Zakup biletów, które umożliwiłyby naszej piątce przedostanie się na drugą półkulę niemal graniczył z cudem, jednak już sama realizacja przedsięwzięcia przebiegła bardzo pomyślnie i wszystko ułożyło nam się co do minuty – od odprawy w Warszawie, przez odprawę w Amsterdamie, aż po rejestrację psa w SAGARPA na lotnisku w CDMX. Najważniejsze, że ogarnęliśmy to bez żadnych testów czy cer***ikatów.

Nie obyło się od drobnych wpadek – na odcinku Warszawa-Amsterdam zagubiono nam kółka od wielkiego psiego transportera. Pasażerowie musieli się więc pogodzić z widokiem 4-latki prowadzącej na smyczy prawie-rottweilera przez całe lotnisko. Na miejscu pojawiły się drobne problemy z kartami płatniczymi, które raz działają, raz nie działają i trudno namierzyć regułę i przyczynę.

Pierwsze, co zwróciło naszą uwagę, to meksykańska uprzejmość i serdeczność pomimo naszego bulwersująco podstawowego poziomu języka hiszpańskiego (planujemy się go tu nauczyć). Począwszy od urzędników na lotnisku, przez kierowcę samochodu, który zatrzymał się specjalnie po to, by o 4 w nocy wskazać nam wejście do naszego AirBnB, aż po kelnera w lokalnej knajpie, który zaserwował nam pyszną zupę na koszt lokalu.

Mexico City – dni 1 i 2

Kolorowe, głośne i pełne życia. CDMX to zdecydowanie miasto kontrastów: pogodowych, ekonomicznych i estetycznych. Perełki architektoniczne zapierają dech w piersiach, a slumsy sąsiadują z najdroższymi dzielnicami. Po dwóch dniach postanowiliśmy przedłużyć sobie nieco pobyt tutaj, żeby zdążyć zobaczyć historyczne centrum miasta. Dotychczas kręciliśmy się po dzielnicach Juarez, Roma Norte i Colonia Condessa.

Jedzeniowo – KAŻDE guacamole i KAŻDE mango kupione na rogu jest najlepszym, jakie dotychczas w życiu jedliśmy. Z przyjemnością testujemy lokalne tacosy i chilaquiles – nawet to samo danie smakuje i wygląda zupełnie inaczej w każdej knajpie. Nieco trudniej jest nam odnaleźć smaki odpowiadające Dzieciom – poza mango z ulicy, nachosami z limonką, ziemniakami z gofrownicy, goframi z owocami i pysznymi sorbetami na razie nie odnalazły tu swoich smaków.

Drugiego dnia w piątym największym mieście świata przeszliśmy 15 kilometrów, co nie byłoby wyczynem, gdyby nie drobny fakt, że nasze Dzieci mają niespełna 5 i niespełna 7 lat. W Meksyku zdecydowanie odkryły w sobie zew podróżników, gdyż pytanie „daleko jeszcze?” słychać bardzo rzadko.


Mexico City – dzień 3

Zdecydowanie poznajemy nasze Dzieci (od dzisiaj zwane Ninionkami) na nowo! Znowu 15 kilometrów wielkomiejskimi ulicami niemal bez jęknięcia. Historyczne centrum CDMX faktycznie jest monumentalne i imponujące, choć poziom hałasu, zakurzenia i bezczelności naganiaczy może dać się odrobinę we znaki. Dobra praktyka skupiania uwagi na tym, co piękne i subtelne.

Mexico City – czy wiesz, że?

  • CDMX jest piątym (lub czwartym) największym miastem świata?
  • Meksyk jest jedną z najstarszych metropolii świata?
  • Miasto jest położone na wysokości ponad 2200 m n.p.m.?
  • Z trudem można tu znaleźć kosz na śmieci?
  • 99% kobiet chodzi w jeansach, a widok sukienki jest rzadkością?
  • Papier toaletowy wyrzuca się tu często do kosza na śmieci?
  • Sygnalizacja świetlna jest tu tylko sugestią, a światła dla pieszych często nie występują?
  • Prawie zawsze w zasięgu wzroku znajduje się policja (nierzadko z długą bronią)?
  • Kelnerzy pytają o kwotę napiwku, którą im zostawisz?
  • Na ulicach widać mnóstwo wyprowadzaczy psów, którzy czasem prowadzą ich po kilkanaście?

Czy chcesz wiedzieć więcej?

Jeśli interesuje Cię Meksyk i masz do nas pytania, zapraszamy do kontaktu: contacto@pacifico.fun