Nieuchronnie gromadzimy. Podczas kilkumiesięcznego uwalniania się od mniejszych i większych przedmiotów mieliśmy okazję zaobserwować, jak bardzo – mimochodem – gromadzimy. Mniej i bardziej potrzebne przedmioty angażują naszą uwagę i życiową energię, żądając od nas przestrzeni – fizycznej i mentalnej. Trzymają nas w miejscu, utrudniając dalszy ruch. Każdy z etapów pakowania stanowił dla nas sito pytań „Jak bardzo tego potrzebuję?”, „Co mi daje ten przedmiot, a co mi odbiera?”, „Komu może się przydać bardziej niż mnie?”.
Choć mamy na koncie kilka przeprowadzek, żadna z nich nie była aż tak radykalna, jeśli chodzi o eliminację rzeczy, ubrań, a nawet książek. Puściliśmy przedmioty w ruch, przywróciliśmy je do naturalnego obiegu. Finalnie lecimy na inny kontynent z dwiema walizkami, czterema bagażami podręcznymi oraz transporterem z psem, lżejsi o jakieś 80% przedmiotów, spraw i zobowiązań. Z czystą kartą, z czystymi umysłami. Zafascynowani minimalizacją i możliwościami, jakie daje. Nastawieni na doświadczanie, nie – posiadanie.
Chciałbym, ażeby każdy z wielkim staraniem wybrał własną drogę i szedł naprzód właśnie nią, zamiast drogą ojca, matki czy sąsiada.
Henry David Thoreau
Co się okazało najważniejsze?
Sądząc po zawartości naszego bagażu, najważniejsze okazały się dla nas:
- Dzieci (książki, zabawki, materiały edukacyjne),
- kreacja (komputery, aparat fotograficzny, kamera, mikrofon, etc.),
- zdrowie (gadżety do self-care, najważniejsze suplementy, książki branżowe).
Do tego kilka kompletów letnich ubrań, najważniejsze dokumenty i jesteśmy gotowi.
Don’t settle down and sit in one place. Move around, be nomadic, make each day a new horizon.
Jon Krakauer, Into The Wild